- autor: Emilian Dolha, 2013-05-01 10:15
-
Liczba bramek we wczorajszym spotkaniu juniorów z Leżnicy i Zawady dwukrotnie przewyższyła tą z jesiennego meczu pomiędzy tymi drużynami. Problemy kadrowe sprawiły, że podopieczni Damiana Wojtkiewicza grali cały mecz w dziesięciu. Po nie najgorszej pierwszej połowie ulegliśmy jednak rywalowi aż 2:8.
(czytaj dalej...)
Jeśli wychodzi się na spotkanie od razu w osłabieniu, nie można oczekiwać cudów, a zażartej obrony wyniku. Tak się właśnie działo w pierwszej połowie. Obrona Leśnych mogła się podobać, jednak czuć było brak jednego zawodnika. Kilkoma świetnymi interwencjami popisywali się Remigiusz Leszczyński i Kamil Szymanek, a Samulak i Karpiński na bokach nieraz przecinali groźne akcje przeciwnika skrzydłem. Pierwsza bramka padła tuż przed przerwą, nieco pechowo: rywal uderzał z daleka, piłka odbiła się od nogi jednego z obrońców i nabrała takiej rotacji, że zmylony Bartoszewski nie zdołał do niej wstać.
Po przerwie widać było, że powietrze zeszło z podopiecznych Damiana Wojtkiewicza i zaczęło brakować kondycji. A była to jedynie woda na młyn zawodników KS Leżenicy, którzy dysponowali ławką rezerwowych i wyrównanym składem, gdyż rezerwowi wcale nie odstawali od pierwszej jedenastki i po wejściu na boisko także stanowili o sile gry. W drugiej części gry rozwiązał się worek z bramkami i padło ich w niej aż 9. Przeciwnik rozpoczął strzelanie niedługo rozpoczęciu, ładnym strzałem z 15 metrów w długi róg pokonując bramkarza Leśnych. Kolejne dwie bramki to dogranie w pole karne i zapakowanie ich z bliskiej odległości, a piąta to ładna "petarda" z daleka w prawy róg bramki. Następnie rzut karny na pierwszą bramkę wiosną dla Leśnych zamienił Remigiusz Leszczyński. Potem rzut karny mieli gospodarze, a wykorzystał go... bramkarz, Tobiasz Fiuk. W międzyczasie Kamil Szymanek skierował piłkę do siatki głową po rzucie rożnym wykonywanym przez Artura "Papana" Hambickiego, ale sędzia dopatrzył się bardzo wątpliwego faulu w zamieszaniu w polu karnym Dawida Majewskiego (który niezbyt brał udział w tej akcji) i bramki nie uznał. Przed zakończeniem spotkania padły jeszcze trzy bramki: dwie z sytuacji sam na sam dla zwycięzców tego meczu, a pomiędzy nimi Dawid Majewski wykorzystał błąd obrony i umieścił piłkę w siatce pomiędzy nogami bramkarza.